Aktualne gitary Maćka:
(kliknij na zdjęcie, żeby obejrzeć szczegóły)
Martin Gibson J-45, rocznik 1945, "banner" logo | |
Gibson Southern Jumbo, rocznik 1946 | |
Gibson L-00, rocznik 1934 | |
Gibson L-0, rocznik 1933 | |
Oahu, rocznik 1931, gitara hawajska / steel guitar | |
Moje poprzednie gitary
"Przepływ" instrumentów jest u mnie dość spory. Wynika to z prostej przyczyny: nie ma jednej jedynej, najlepszej pod każdym względem gitary. Martin i Gibson - dwie najstarsze, najbardziej renomowane firmy produkujące gitary akustyczne, to brzmieniowo dwa różne światy. Z kolei młodsze firmy, takie jak Taylor czy Santa Cruz, to znów zupełnie inna historia. Wszystkie te instrumenty są fascynujące na swój indywidualny sposób, mają coś, czego nie mają gitary "konkurencji".
Od kiedy w 1997 r. kupiłem pierwszego akustyka, przez moje ręce
przeszło wiele wspaniałych gitar. Historia była zawsze taka sama.
Najpierw totalne zauroczenie w sklepie: "Uaaa! Co za instrument! To
chyba będzie gitara na całe życie!", gorączkowe organizowanie kasy i
kupno wymarzonego wiosła. Po pewnym czasie w sklepie wpadał mi w ręce
kolejny fascynujący instrument, który koniecznie trzeba było mieć.
Wiele z tych gitar z chęcią bym odzyskał, no ale cóż... nie można
mieć wszystkiego. Zostały po nich zdjęcia, no i trochę doświadczeń,
którymi chętnie się podzielę. A oto moje poprzednie gitary:
Martin OM-28 Perry Bechtel Limited Edition, 94 egzemplarze na calym swiecie, 1 egzemplarz w Polsce!
Od lat marzylem o Martinie OM-28 Vintage. W koncu udalo mi sie zdobyc cos jeszcze bardziej niezwyklego.
W
roku 1929, w tzw. "zlotej erze" amerykanskiego lutnictwa, do Martina
zglosil sie popularny w tamtych czasach bandzysta Perry Bechtel, który
zlozyl zamówienie na gitare, o niespotykanych wtedy specyfikacjach.
Gitara miala miec dluzsza menzure, nieco wezszy gryf osadzony w
korpusie na 14. progu (ówczesny standard to 12 progów poza korpusem).
Jako punkt wyjscia wzieto gitare z najwiekszym w latach dwudziestych
korpusem - model 000. W efekcie tego zamówienia powstal model OM-28.
Gitara produkowana byla jednak tylko do roku 1933, tak wiec egzemplarze
z lat 1929-33 sa dzis niezwkle rzadkie i w Stanach osiagaja cene
powyzej 20 tys. $, tak wiec, przez jakis czas bede musial zadowolic sie
wspólczesna replika ;-).
Moja gitara to reedycja prototypu Martina OM-28 z roku 1929
poswiecona pamieci jego pomyslodawcy. Model OM-28 Perry Bechtel to juz
dzis rarytas. Jak przystalo na Limited Edition seria ta obejmuje
jedynie 94 egzemplarzy (wszystkie z roku 1993). Dla porównania: liczba
wyprodukowanych egzemplarzy tak popularnego modelu 000-28 Eric Clapton
Signature juz dawno przekroczyla 10 tys.
Gibson J-45
Doskonaly
egzemplarz z roku 1990. Swietnie rozegrany instrument, czysta radosc
dla ucha i oka. Dzieki tej gitarze nie zal mi, ze musialem sie rozstac
z Gibsonem Southern Jumbo z 1949 roku. Instrumenty vintage to swietna
lokata kapitalu - ich ceny rosna z roku na rok - nie moglem sie jednak
przemóc, zeby z czyms takim grac po klubach.
National Style 0
Dlaczego zamienilem Duoliana z 1932 roku na wspólczesne Style 0? Bo
National produkuje obecnie doskonale instrumenty, które brzmieniem nie
odbiegaja od przedwojennych pierwowzorów, a co wiecej, przewyzszaja je
precyzja wykonania. Gitara ta ma szeroki gryf pozwalajacy na swobodna
gre technika fingerpicking i bottleneck. W przeciwienstwie do
instrumentów przedwojennych gryf wyposazony jest w pret regulacyjny,
dzieki czemu profil gryfu jest o wiele bardziej "przyjazny" dla reki,
niz w starym Duolianie. Kiedy kupilem Duoliana, zachwycalem sie jego
niewiarygodna glosnoscia. Coz, nie podejrzewalem, ze wspólczesne Style
0 bedzie jeszcze glosniejsze! Piekny, gleboki bas, swietny sustain,
doskonala intonacja i zadnych klopotów z brzeczeniem, które jest czasem
tak trudne do opanowania w instrumentach rezofonicznych.
Martin OM-42
Moja gitara nr 1. Model OM Martina jest - nie tylko moim zdaniem -
jednym z najbardziej uniwersalnych instrumentów, doskonale sprawdza się
w każdej stylistyce. Ale jeśli chodzi o fingerpicking, to trudno już
sobie wyobrazić lepszy instrument. To kolejny Martin OM, który przewija
się przez moje ręce. Tym razem jest to seria 42 - druga w kolejności
najwyższa półka u Martina. Wyżej jest już tylko seria 45, różniąca się
jedynie "borderem" z macicy perłowej (abalone) na boczkach i płycie
spodniej.
Martin 000-28VS
Klasyczna, pierwotna konstrukcja, która królowała w lutnictwie do
roku 1929. Gryf osadzony na 12., a nie na 14. progu, przez to mostek
cofnięty na płycie górnej i umieszczony bardziej centralnie na dolnym
owalu, krótszy gryf i dłuższy korpus rezonansowy, a przez to inne
brzmienie niż w modelach OM, chociaż pozostałe specyfikacje są takie
same. Gitara brzmi ciemniej, głębiej, trochę cieplej od modeli OM.
Szeroki gryf, bardziej przypominający gitary klasyczne, niż typowe
"akustyki".
Martin D-21, rocznik 1968
Moja pierwsza gitara z palisandru brazylijskiego. Drewnu temu
przypisuje się wyjątkowe właściwości brzmieniowe i przez lata było
preferowanym przez lutników materiałem, z którego robiono boki, spód i
częstko podstrunnice. Po II wojnie światowej Brazylia nałożyła embargo
na ścinanie i eksport drzew palisandrowych i tym samym zasoby tego
materiały zaczęły się kurczyć. Z tego względu w roku 1965 Martin
wprowadził serię 35 z trzyczęściową płytą spodnią, aby móc wykorzystać
do budowy gitar również węższe kawałki tego, coraz rzadszego gatunku
drewna. W roku 1969 zapasy Martina wyczerpały się i całą produkcję
modeli palisandrowych przestawiono na palisander indyjski.
Gibson Southern Jumbo, rocznik 1949
Mój poprzedni Gibson J-50 z 1956 r. podobał mi się tak bardzo,
że... go sprzedałem. Nie, to nie ironia, ani żart. Po prostu
postanowiłem pojść jeszcze klasę wyżej. Zdecydowałem się poszukać
czegoś o takim samych charakterze brzmieniowym, ale w lepszym stanie i
wyprodukowanego przed 1955 rokiem. W tym roku mianowicie Gibson
wprowadził w gitarach akustycznych kilka zmian, z których
najistotniejszą było wzmocnienie korpusu: wysokie i cienkie, a przede
wszystkim rzeźbione, listwy wzmacniające płytę górną (scalloped
bracing) zostały zamienione na listwy szersze, niskie i nierzeźbione
(non scalloped bracing). Miało to uchronić płytę górną przed
wybrzuszaniem, ale spowodowało też pewne ograniczenie dynamiki
instrumentu i zmianę brznienia na bardziej "druciane", co nie znaczy
oczywiście "złe", czego dowodem jest moja poprzednia gitara.
Wszystkie modele serii J: J-45, J-50 i Southerner Jumbo, mają taką
samą konstrukcję i różnią się od siebie tylko wizualnie. Southerner
Jumbo był ówcześnie najwyższym modelem tej serii. Od J-45/50 różni go
siedmioktorne ożyłkowanie płyty górnej, ożyłkowanie podstrunnicy i
znaczniki - równoległoboki zamiast punktów. Gitara jest w doskonałym
stanie. O jej podeszłym wieku świdczą jedynie pajęczyna delikatnych
pęknięć lakieru nitro (cecha charakterystyczna wszystkich Gibsonów
vintage), powierzchowne obicia i zadrapania. No i dojrzałe przez lata
brzmienie.
Dobro square neck
Instrument kojarzony głównie z bluegrassem i country. Oczywiście
nikt nie zabrania grać na tym bluesa ;-) Szczególnie, gdy typowy dla
bluegrassu strój (G-H-D-G-H-D) zastąpimy na przykład otwartym strojem D
lub E. Prostokątny profil gryfu i struny 1,5 cm nad podstrunnicą (na
całej długości gryfu): gra się na tym jak na gitarze hawajskiej, tzn.
siedząc i trzymając instrument płasko na kolanach. Strun nie dociska
się oczywiście do progów (pełnią jedynie funkcję znaczników), lecz gra
się ciężką, metalową sztabką trzymaną w lewej ręce i pazurkami na
palcach prawej ręki. Wszystko jasne?
National Duolian, rocznik 1932
To niesmowite uczucie posiadać oryginalny przedwojenny instrument!
Nie jest to jednak egzemplarz dla kolekcjonerów: zepsute oryginalne
klucze wymieniono na współczesne klucze Nationala, również lakier nie
był oryginalny, do tego dość paskudny. Po krótkim zastanowieniu
postanowiłem ten lakier usunąć i pozostawić nagą stal. Nie jest to więc
egemplarz do muzealnej witryny, za to świetny instrument do grania!
Gitara jest niewiarygodnie głośna! Brzmienie - gębokie i soczyste,
żadnego "gdakania" w stylu banjo, jak w wielu tanich kopiach Nationala.
Delta blues w pigułce!
Gibson J-50, rocznik 1956
Niemal pięćdziesięcioletnia "lady" nie miała lekkiego życia. Każdy
centymetr kawadratowy tego instrumentu nosi mniejszą lub większą
bliznę. Ale w starych istrumentach wygląd jest często odwrotnie
proporcjonalny do brzmienia. Gitara, choć brutalnie zjechana, brzmi
rewelacyjnie! Jeżeli w opisach moich poprzednich wioseł używałem
pojęcia "potężne brzmienie", to było to chyba trochę na wyrost. O ile o
Martinie OM-28PB można powiedzieć, że brzmi głęboko, ale lekko i
elegancko, to ten Gibson przywołuje na myśl walec drogowy. Bas, jak
uderzenie w dzwon, wydatny środek i mięsista góra. Wygląda i gada
bluesowo, jak żaden inny akustyk, który przewinął się przez moje ręce.
Martin OM-18 Vintage Series, rocznik 2000
Mały korpus i lekka konstrukcja gitary dają niezwykle wyrównane
spektrum brzmieniowe. Basy są dźwięczne i klarowne, nie "huczą" tu jak
w większości dreadnought'ów, a głębia brzmienia i głośność gitary są
wprost zaskakujące w obliczu tak małego pudła. Ta głośność i ciepło
brzmienia to zasługa mahoniu użytego do budowy boków i spodu. Martiny
OM (szczególnie z serii Vintage) idealnie nadają się do fingerpickingu
nie tylko z uwagi na brzmienie, ale również ze względu na komfort gry:
szeroki gryf (44 mm) z dodatkowo zwiększonym rozstawem strun na mostku
(61 mm!) - dla porównania w dreadnought'ach są to 42 i 49 mm.
www.mguitar.com/om-18v
Martin D-42: prawdziwe arcydzieło sztuki lutniczej.
Miałem już wiele naprawdę dobrych akustyków, ale ta gitara, to naprawdę
coś szczególnego, i to zarówno pod względem wyglądu, jak brzmienia.
Trudno nawet opisać jak brzmi. Koncertowy Stainway wśród gitar.
www.mguitar.com/d-42 |
|
Johnson JM-999 Tricone, replika przedwojennej gitary rezofonicznej National Tricone. Dalekowschodnia produkcja, ale mimo to bardzo przyzwoicie wykonany instrument. Jest to już moja trzecia gitara rezofoniczna firmy Johnson i każdy kolejny egzemplarz był znacznie lepszy od poprzedniego. Mosiężny przyzwoicie polutowany korpus, nikiel położony bez zarzutu, masywny gryf o profilu "V", precyzyjnie wykończone progi - czego chcieć więcej? | |
Gibson J-45, naprawdę wspaniały instrument,
produkowany i kupowany od ponad sześćdziesięciu lat! Klasyczna
kombinacja świerku z mahoniem w korpusie z mahoniową szyjką. Krótka
gibsonowska menzura sprawia, że gitara gra prawie "sama". Basy
brzmią tu dźwięcznie jak dzwon, a przy tym nie ma efektu "rozbujania"
się basów przy grze techniką fingerpicking. Gitarka reprezentuje typowy
gibsonowski dźwięk z dużą ilością środka, co nadaje jej nieco nosowe,
lekko skompresowane brzmienie. Mój egzemplarz przypominał z wyglądu
raczej model J-50: brak typowej dla J-45 przypalanki (dlaczego nazwano
tę gitarę J-45, skoro model J-50 pojawił się w roku 1947 właśnie jako
wersja J-45 w kolorze naturalnym?) Mimo, że byłem z tej gitary bardzo
zadowolony, dałem sią namówić na odsprzedanie jej Maćkowi Maleńczukowi.
Decyzję ułatwił fakt, że na horyzoncie pojawił się Martin OM-18
Vintage, na którego polowałem już od kilku lat.
montana.gibson.com |
|
Gibson LG-0, rocznik 1966. Mała, wykonana w całości z mahoniu (litego ma się rozumieć) gitara. Typowy dla Gibsonów z lat sześćdziesiątych super wąski gryf. Jasne, ciepłe brzmienie. | |
Continental Style O: replika gitary National Style
O z lat trzydziestych, niemiecka ręczna robota, metalowy niklowany
korpus, po prostu cudo! Kupiłem ją po dobrej cenie w niemieckim eBayu -
na ślepo! Wymieniłem zużyty rezonator na kultowego w kręgach "slidowców
rezofonicznych" Quartermana, przeszlifowałem progi, podkleiłem
ożyłkowanie podstrunnicy, wstawiłem pickup firmy McIntyre i...
sprzedałem.
www.ami-gmbh.de/index2.htm |
|
Tacoma PM 20: gitarka z bardzo małym, korpusem i
bardzo wysokimi bokami. Nawiązanie do legendarnego modelu Nick Lucas
firmy Gibson. Gitara brzmi bardzo nowocześnie, jasno, klarownie, w
kierunku Taylora. Szyjka i wysokość strun, podobnie jak u Taylora,
blisko wymiarów gitar elektrycznych, czyli coś dla "elektryków".
www.tacomaguitars.com |
|
Johnson JM-998: kolejny Johnson z Chin, tym razem jakość na zupełnie innym poziomie, niż za pierwszym razem! Blaszany, pięknie poniklowany korpus, szyjka mahoniowa osadzona stabilnie w korpusie, podstrunnica z drewna podobnego do palisandru (puero fero?), klucze Gotoh i głośne, charakterystyczne brzmienie. Polecam wszystkim, którzy koniecznie chcą mieć "blaszaka", a nie stać ich np. na dostępnego w Polsce Amistara. Takiego Johnsona można kupić u Niemców już od 400 Euro. Na zdjęciu gitara ma zamontowany przetwornik elektromagnetyczny Barcus Berry, który moim zdaniem się jednak nie sprawdza. Dysproporcja głośności nieowiniętych strun E1 i H2 w stosunku do reszty uniemożliwia właściwie sensowną eksploatację tego przetwornika. | |
Gibson Hummingbird: wyprodukowany gdzieś na
początku lat siedemdziesiątych. Lata siedemdziesiąte były najgorszym
okresem w dziejach Gibsona (mówię tu o akustykach). Gitary akustyczne
budowało się wtedy zupełnie inaczej: sztywna konstrukcja, masywne i
ciężkie ożebrowanie płyty. Gitara mimo to mogła się podobać. Dziwi
również ekstremalnie wąska szyjka, która w pierwszych pozycjach jest na
dodatek bardzo cienka. Takiej szyjki nie widziałem nawet w gitarze
elektrycznej.
montana.gibson.com |
|
Martin OM-21: gitary Orchestra Model znane są z
perfekcyjnie wyrównanego brzmienia: żaden zakres częstotliwości nie
dominuje tu nad innym. Cecha ta w połączeniu z nieco szerszą szyjką
sprawia, że modele OM są szczególnie lubiane przez gitarzystów
grających fingerstyle.
www.mguitar.com |
|
Gibson J-60: już trzeci Gibson w mojej historii, a
kolejne są coraz bliżej mojego ideału bluesowego brzmienia. Trochę
nietypowa gitara jak na Gibsona, z wyglądu przypomina raczej Martina, a
i brzmienie, choć doskonałe, trudno określić jako typowe dla Gibsona.
Model od kilku lat nie jest już produkowany, ale na stronie Gibsona
można go jeszcze znaleźć w katalogu z roku 1998.
montana.gibson.com |
|
Chaser, kopia Dobro: gitara rezofoniczna z drewnianym korpusem, brzmiąca jednak zupełnie inaczej niż podobne instrumenty opisane wyżej. A to za sprawą kompletnie innej budowy rezonatora i mostka. Rezonator umieszczony jest w korpusie odwrotnie, a drganie strun przenoszone jest za pomocą mostka o specjalnej konstrukcji zwanego spider bridge. Kupiona tanio do wypróbowania, sprzedana po wypróbowaniu oryginału firmy Dobro ;-) | |
Regal: kolejne podejście do gitar rezofonicznych. Całkiem przyzwoity instrument z Korei, udana przypalanka, poprawne wykonanie, brzmienie kojarzące się od razu z tym rodzajem instrumentów. Korpus drewniany, przez to nieco cichsza od gitar rezofonicznych z metalowym korpusem i brzmienie cieplejsze. W tym przedziale cenowym godna polecenia. | |
Martin J12-15. Dość młoda seria Martina. Można by
rzec - reinkarnacja odchudzonej serii 17 z lat czterdziestych i
pięćdziesiątych. Seria 15 to chyba najtańsza seria Martina, choć nie
najniższa. Korpus i szyjka są mimo to z litego drewna, a niska cena
możliwa była dzięki zastosowaniu mahoniu i całkowitej rezygnacji z
ożyłkowania i wszelkich ozdób (obwódka rozety to tania kalkomania, ale
nie ma to przecież żadnego wpływu na brzmienie czy komfort gry).
Również płyta górna jest z mahoniu, co nie jest zjawiskiem częstym.
Daje to też zupełnie inne brzmienie niż świerk czy cedr. W sumie za te
pieniądze Martin made in USA w całości z litego drewna to rewelacja.
www.mguitar.com |
|
Martin M-36 Anniversary: Martin to najczęściej
kopiowana gitara świata, coś jak Fender Stratocaster w gitarach
elektrycznych. To oni przed wojną wymyślili gitary akustyczne w tej
formie, jaką znamy dziś. Zawsze chciałem mieć Martina i to
niekoniecznie najniższy model, no i trafiło się! www.mguitar.com |
|
Johnson, symbolu nie pamiętam. Techniką slide grałem już wtedy od jakiegoś czasu, ale na akustykach. To moje drugie podejście do gitar rezofonicznych i totalny niewypał. Kupa chińskiego szmelcu, korpus blaszany, ale nie niklowany, tylko malowany na srebrno (chyba taką farbą, jak kiedyś do kaloryferów). Po tym, jak szyjka zaczęła kiwać się w korpusie, sprzedałem. Tragedia... | |
Washburn J8 Wes Montgomery: akustyczna
zelektryfikowana gitara jazzowa. W sam raz dla gitarzystów
poruszających się w jazzie - jak ja - raczej po omacku. Drewniany
mostek, oszlifowane struny, przetwornik przy gryfie i już mamy to, co
większości z nas kojarzy się z klasycznym brzmieniem gitary jazzowej.
www.washburn.com |
|
Gibson Dove: korpus zupełnie inny niż w J-200,
przez to więcej środka, długa menzura, do gry akordowej wymarzona, ale
i fingerpicking wbrew oczekiwaniom brzmiał bardzo dobrze.
montana.gibson.com |
|
Gibson J-200, The King Of The Flattops! Santa Cruz
nadwyrężyła jednak kasę zbyt mocno, na szczęście znalazł się ktoś, kto
chciał ją mieć. Gibsona wziąłem jako część zapłaty. Wprawdzie nie jest
to specjalnie gitara do bluesa, ani do fingerpickingu, ale chciałem
mieć coś, co owiane jest już legendą. Długa menzura, wielki korpus,
godzinę można było wsłuchiwać się w G dur w pierwszej pozycji.
montana.gibson.com |
|
Santa Cruz F Custom: gitara lutnicza made in USA.
Dla niej sprzedałem wszystkie posiadane instrumenty. Ile kosztowała nie
powiem, bo się wstydzę, że upadłszy na głowę wydałem tyle kasy na
jednego akustyka. Ale brzmienie było naprawdę wyjątkowe...
www.santacruzguitar.com |
|
Taylor 610: tu powala wspomniane wyżej wykonanie;
niesamowita precyzja i estetyka, szyjka jak w gitarze elektrycznej,
wysokość strun też niewiele większa niż w gitarach elektrycznych, a
takiego klonu falistego nigdy więcej już nie widziałem!
www.taylorguitars.com |
|
Taylor 555: po tym, jak nasłuchałem się Leo Kottke,
stwierdziłem, że nie mogę być szczęśliwy bez dwunastki Taylora. Problem
z dwunastkami polega na tym, że dla większości gitarzystów nie jest to
główny instrument i mając do dyspozycji niewielką kasę decydujemy sią
na zakup czegoś tańszego, często kosztem jakości. Wtedy albo szyjka
jest za gruba, albo struny za wysoko (jakby gra na dwunastce nie była
trudna i bez tego), albo nie trzyma stroju, albo nie brzmi dość
selektywnie (częsta "choroba" tanich dwunastek). Przejście na dwunastkę
z takim Taylorem to pryszcz! Brzmieniowo może nie taki wykop jak w
jumbo Guilda, ale szyjka o wiele wygodniejsza.
www.taylorguitars.com |
|
Thompson T 1 Deluxe: kanadyjska gitara lutnicza. Taką perfekcję wykonania widziałem tylko u Taylora, z tym, że Thompson nie używa sterowanych komputerowo frezarek. Obwódka otworu rezonansowego i znaczniki na wierzchu podstrunnicy i jej brzegu z macicy perłowej, ożyłkowanie z klonu falistego - odlot! | |
Moja pierwsza gitara rezofoniczna; drewniany korpus, rezonatorem z mostkiem biscuit, tania, dalekowschodnia produkcja, ale wystarczyło, żeby nabrać ochoty na granie slidem. | |
Lakewood D-32: znów niemieccy lutnicy, tym razem
Martin Seliger, ręczna robota, tylko lite drewno, jednak brzmienie i
wygląd nie tak dobre, jak w obecnych Lakewoodach.
www.lakewoodguitars.com |
|
Albert und Mueller S-1: moja pierwsza naprawdę
"akustyczna gitara" niemieckich lutników Albert i Mueller; ręczna
robota, tylko lite drewno, klon falisty, że palce lizać!
www.albert-mueller.de |
|
O tego wszystko się zaczęło: Guild FCE. Gitara
elektroakustyczna z cienkim pudłem i tak samo cienkim brzmieniem
akustycznym, za to z systemem Fishmana, świetny instrument na scenę.
www.guild.com |